Obserwatorzy

wtorek, 26 marca 2013

żel peelingujący: palona kawa i pomarańcza z białą czekoladą od Marion



Wybaczcie moją kilkudniową nieobecność, ale w końcu choroba mnie złamała. Trzymałam się dzielnie przez całą zimę, nie miałam nawet kataru. Za to teraz jak mnie dopadło, to konkretnie. Już pomału wracam do blogowania i będę sukcesywnie nadrabiać zaległości u Was.

Żel peelingujący do ciała 
Body Therapy 
Marion 
palona kawa i  biała czekolada z pomarańczą


Dzisiaj znowu będzie o kosmetyku firmy Marion. Przyznaję, że  lubię ich produkty, ceny mają zachęcające, a i działanie nie najgorsze. Możecie się spodziewać, że recenzji kosmetyków Marion pojawi się na moim blogu na pewno jeszcze kilkanaście.




Informacje od producenta:
 Formuła żelu peelingującego oparta została na kompleksie kondycjonującym skórę oraz mikrogranulkach, które usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Zapach świeżo palonej kawy energizuje oraz dodaje pielęgnacji zmysłowego charakteru. Subtelny zapach białej czekolady i pomarańczy zapewnia przyjemne uczucie świeżości oraz dodaje pielęgnacji zmysłowego charakteru. Żel poprawia ukrwienie i koloryt skóry. Sprawia, że skóra staje się bardziej miękka, gładka i elastyczna. przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry z wyjątkiem bardzo wrażliwej.



Skład:
Palona kawa: 
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Polyethylene, Acrylates Crosspolymer, Glycerin, Propylene Glycol, Polyquaternium-7, Carbomer, Triethanolamine, Vitis Vinifera (Grape) Seed Powder, Parfum, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Citric Acid, CI.16255, CI.19140, CI.42090, CI.15985

Biała czekolada z pomarańczą:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Polyethylene, Acrylates Crosspolymer, Glycerin, Propylene Glycol, Polyquaternium-7, Carbomer, Triethanolamine, Vitis Vinifera (Grape) Seed Powder, Prunus Armeniaca Seed Powder, Red 40 Lake, Parfum, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Limonene, Linalool, CI.15985.

Moja opinia:
Żel peelingujący kupujemy w 100 ml buteleczce, która wyglądem łudząco przypomina peelingi Joanny.
Buteleczka jest przezroczysta, więc łatwo możemy kontrolować stopień zużycia. Zamykana na zatrzask, który działa sprawnie, nie zacina się, idealnie przylega więc nie otworzy się samo, a co za tym idzie nic się nie wyleje np. podczas podróży.
Zapach, zarówno palonej kawy, jak i białej czekolady, bardzo przyjemny i umilający kąpiel. Jednak są to zapachy dosyć wyraziste, i tutaj plus za małą pojemność, bo przy dłuższym używaniu mogłyby po prostu męczyć. Niestety zapachy te nie utrzymują się na skórze nawet przez chwilę. 
 Konsystencja obu żeli jest galaretowata, w niej zanurzone są różnego rodzaju (większe i mniejsze), bardzo łagodne drobinki ścierające. Drobinki te raczej masują ciało umilając  kąpiel, niż ścierają martwy naskórek.  Producent zaleca stosować go 2-3 razy w tyg, ale te drobinki są tak delikatne, że moim zdaniem, ten żel nadaje się do codziennej pielęgnacji ciała, i tak też go stosowałam.


Kolor tych żeli, adekwatny do nazwy, jeden pomarańczowy, drugi w kolorze ciemnego brązu. Bardzo spodobał mi się kolor palonej kawy - przepiękny głęboki czekoladowy brąz.
Największą wadą tego produktu jest to, że  się nie pieni i może dlatego miałam wrażenie niedomycia - ja jednak lubię jak tego typu kosmetyki się pienią.
Ponadto słabo u niego z wydajnością, ale ja używałam go jako żelu pod prysznic, dlatego jedna buteleczka wystarczyła mi na około tydzień.
Nazwa tego kosmetyku, czyli żel peelingujący, myślę bardzo trafiona. Ponieważ jest to twór pomiędzy żelem pod prysznic, a peelingiem do ciała. 
 
Jak dla mnie przyjemna odskocznia od "normalnych" żeli pod prysznic. Myślę, że raz na jakiś warto się skusić, szkoda tylko, że wybór zapachów ograniczony.


Wszystkie wersje zapachowe wyglądają tak, i są to (od lewej):
1. truskawka z wanilią
2.  biała czekolada z pomarańczą
3. mleczko kokosowe
4. palona kawa

źródło:  http://polki.pl/uroda_kosmetycznenowosci_artykul,10023131.html


Lubicie kosmetyki Marion?? 
Macie jakiś swoje perełki, godne polecenia??

wtorek, 19 marca 2013

termoaktywny duet do stóp - Marion



Termoaktywny duet do stóp 
peeling i kremowe serum
z masłem shea, 
ekstraktami z pomarańczy, cynamonu i imbiru 
Marion SPA


Postanowiłam wykorzystać, mam nadzieję, już ostatnie zimowe dni i zaaplikować swoim stopom rozgrzewający duet. Musze się przyznać, że pielęgnacja stóp nie należy do moich ulubionych. Kremu używam owszem - jak mi się przypomni, a to niestety nie często się zdarza, o peelingu nawet nie będę pisała, bo nie mam czegoś takiego <wstyd>




Informacje od producenta:
Peeling do stóp na bazie naturalnych łupin z moreli, zawiera kompleks rozgrzewający, który pobudza krążenie, przyspiesza wchłanianie i działanie składników aktywnych. Delikatnie złuszcza, zmiękcza zrogowacenia i zgrubienia naskórka, czyniąc skórę elastyczną i aksamitną w dotyku.
Kremowe serum do stóp regeneruje, zmiękcza i delikatnie natłuszcza zniszczona skórę stóp. Unikalna formuła zawiera glicerynę oraz ekstrakt z pomarańczy, które tworzą na skórze delikatny film zabezpieczający naskórek przed nadmiernym wysuszeniem oraz przywracają skórze zdrowy kolor. Masło shea odżywia i intensywnie nawilża skórę. Dodatkowo kamfora oraz ekstrakty z cynamonu i imbiru usprawniają mikrocyrkulację krwi i zapewniają stopniowy efekt rozgrzania. Subtelny zapach cynamonu dodaje pielęgnacji zmysłowego charakteru. Skóra pozostaje miękka i jedwabiście gładka.


Sposób użycia:

Krok 1 peeling do stóp: 
delikatnie rozmasować peeling na mokrych stopach przez ok. 5 minut. Spłukać obficie wodą, osuszyć.

Krok 2 kremowe serum do stóp:
po wykonaniu peelingu nałożyć na stopy kremowe serum. Pozostawić do wchłonięcia.

Skład:

Peeling

Kremowe serum





Moja opinia:

Termoaktywny duet do stóp kupujemy w saszetce, która jest podzielona na pół. W jednej części znajduje się 8g peelingu, w drugiej 5 ml serum. Saszetki bardzo łatwo oddzielić od siebie - ułatwia nam to perforacja, ale już otworzenie  saszetki z kosmetykiem to koszmar, strasznie ciężko rozerwać opakowanie i raczej bez nożyczek nie da rady, szczególnie jeśli mamy mokre ręce.
Nie żałowałam sobie i zużyłam obie saszetki na raz, ale też nie bardzo widzę możliwość podzielenia ich na kilka razy.
Zapach peelingu korzenny, mocny, intensywny, ale zarazem  niezwykle przyjemny. Mój mąż powiedział, że pachnie, jak Boże Narodzenie, i ja się z nim całkowicie zgadzam. Doskonale w nim czuć nuty cynamonu i pomarańczy.  
Zapach kremowego serum już jest mniej intensywny, ale wciąż dobrze wyczuwalny. Jednak mam wrażenie, że pachnie odrobinę gorzej od peelingu, jakby wprowadzona została  sztuczna/chemiczna nuta.

Peeling ma konsystencję lekko galaretowatą, w której zanurzone są 2 rodzaje drobinek złuszczających: jedne białe, bardzo ostre (przypominające kryształki cukru), drugie brązowe z łupin/pestek moreli - delikatniejsze. Drobinki te przez cały czas wykonywania peelingu są tak samo ostre. 

 Peeling świetnie złuszcza martwy naskórek. Po jego zastosowaniu stopy są niezwykle gładkie i miękkie. Co prawda jedna saszetka tego peelingu nie poradzi sobie z mocno zrogowaciałym naskórkiem, ale regularne stosowanie dałoby pewnie pożądane rezultaty. Pozostaje mi tylko żałować, że  nie występuje on w pełnowymiarowym opakowaniu.


Konsystencja serum jest wodnista, nie obraziłabym się gdyby była bardziej zwarta. Serum rozprowadza się dosyć opornie - trzeba trochę czasu poświęcić, aby go wmasować i pozbyć się białych smug.
 Wchłania się dość długo i pozostawia tłusty film, o czym informuje nas producent. Ale jak już przetrwamy te niedogodności, nasze stopy staną się nawilżone i niezwykle miękkie.


Jeśli chodzi o efekt rozgrzewania, to niestety się zawiodłam. A to dlatego, że  rozgrzanie czułam tylko w momencie wykonywania peelingu, samo serum niestety nie wywołało u mnie tego zjawiska, nad czym  bardzo ubolewam, bo liczyłam na rozgrzanie moich stópek w ten zimny zimowy wieczór.

Podsumowując: fantastyczny zapach i świetne działanie peelingu. Gdyby tylko firma Marion zechciała wprowadzić do sprzedaży sam peeling, byłabym pierwsza w kolejce, żeby go kupić.


Macie swoje ulubione peelingi do stóp??
 Napiszcie czym pielęgnujecie swoje stopy...

niedziela, 17 marca 2013

balsam przeciw wypadaniu włosów Green Pharmacy


Balsam do włosów
przeciw wypadaniu
olejek łopianowy
Green Pharmacy



Nie jestem włosomaniaczką, do dbania o włosy wystarcza mi szampon i odżywka/balsam. Włosy mam zdrowe, chociaż czasami borykam się z problemem ich wzmożonego wypadania, szczególnie na jesieni - wtedy też zakupiłam ten balsam. Miałam nadzieję, że pomoże chociaż w niewielkim stopniu ograniczyć ilość wypadających włosów. Niestety....



Informacje od producenta:
Szybko hamuje wypadanie włosów dzięki swym odżywczym i zdrowotnym właściwościom. Daje widoczne wyniki w walce z łysieniem oraz osłabieniem włosów stymulując pracę cebulek włosów. Substancje aktywne zawarte w balsamie pobudzają mikrokrążenie skóry głowy, wzmacniają włókna włosowe oraz przedłużają fazę wzrostu włosa. Balsam odżywia i wzmacnia włosy zapewniając im siłę niezbędną do intensywnego wzrostu. Już po pierwszym zastosowaniu balsamu zauważalne jest zmniejszenie wypadania włosów, które stają się zdrowsze i pełne blasku oraz łatwiej się rozczesują. 

Skład:


Moja opinia:
Balsam kupujemy w 300ml plastikowej buteleczce, w kolorze brązowym, imitującym szkło apteczne. Butelka jest półprzezroczysta, co ułatwia nam kontrolę stopnia zużycia kosmetyku. Zamknięcie na zatrzask, bardzo łatwo się otwiera i zamyka, nie ma z nim problemów nawet gdy mamy mokre dłonie. Problem natomiast pojawia się przy końcu opakowania, kiedy to trzeba postawić balsam "na głowie", aby wydobyć  resztki kosmetyku. Góra zamknięcia jest  półokrągła i sprawia, że buteleczka nie za bardzo chce stać w takiej pozycji, trzeba ją podpierać innymi kosmetykami.
Zapach ziołowy,  przyjemny, niezbyt mocny, niestety nie utrzymuje się na włosach.
Konsystencja średnio gęsta, dobrze się rozprowadza po włosach, nie spływa z nich.


Balsamu używałam regularnie, chociaż różnie go stosowałam. Czasami był na włosach tylko przepisowe 5-10 minut, a czasami nawet  godzinę. 
Nie zauważyłam, żeby zahamował czy ograniczył  wypadanie włosów, ale niby jak ma to zrobić skoro producent zaleca nakładanie balsamu na całą długość włosów, a aby zmniejszyć wypadanie należałoby zadziałać od skóry głowy i cebulki włosa.
Nie za bardzo też sprawdził się w roli odżywki,  co prawda bardzo łatwo się spłukuje z włosów i ułatwia rozczesywanie, ale nie poradził sobie z szorstkością włosów po szamponie przeciwłupieżowym.
Dodatkowo trzeba uważać z ilością balsamu i bardzo dobrze spłukać, bo w innym wypadku lubi przetłuścić i obciążyć  włosy. Jeśli jednak zrobimy to dokładnie włosy są lśniące i sypkie.
Niestety spowodował  "puszenie się" włosów, z którym nie miałam do tej pory problemów.
Ogromnym plusem było to, że przez cały czas stosowania tego balsamu ani razu nie zauważyłam zjawiska elektryzowania się włosów, a przez całą zimę nosiłam czapkę z polarową wyściółką. 

Podsumowując: balsam niewątpliwie ma swoje zalety, ale jeśli liczycie na choćby minimalne ograniczenie wypadania włosów - to niestety nic z tych rzeczy.


Miałyście coś z tej serii Green Pharmacy?? 
 A może polecicie coś przeciw wypadaniu włosów??

czwartek, 14 marca 2013

Zakupy, prezenty....czyli to, co kobiety kochają najbardziej.

Po ostatnim szaleństwie zakupowym, którym chwaliłam się w tym wpisie, obiecałam sobie mocno ograniczyć zakupy. Chyba nawet mi się udało, ponieważ z tych kosmetyków, które za chwilę Wam pokażę, tylko 3 zostały kupione przeze mnie. Reszta to prezenciki :-)

Na pierwszy rzut idą prezenty od siostry, która odwiedzając męża w dalekiej i zimnej Finlandii, pamiętała o mnie i przytargała mi całą siatę kosmetyków i innych dobroci :-)
Dostałam ogromny zapas żeli pod prysznic, bo aż 5 szt. i krem do rąk.


Teraz pora na moje niezwykle skromne zakupy.


* Tonik do cery wrażliwej Corine de Farme
*Żel do mycia twarzy zielona herbata Green Pharmacy 
*Peeling z ekstraktem z moreli Mincer
i krem do rąk papaja&granat, który jest częścią prezentu od męża na Dzień Kobiet

A teraz najważniejsza część wpisu, czyli moja pierwsza paletka Sleek <jupiiiii>
i jest to oczywiście druga część  prezentu od męża na Dzień Kobiet 
Paletka cieszy mnie bardzo bardzo, tym bardziej, że znajdowała się na mojej wish liście



A jak tam u Was z zakupami?? Szalejecie czy raczej ograniczacie??

poniedziałek, 11 marca 2013

maseczka samowchłaniająca Lirene


Maseczka samowchłaniająca 
z wyciągiem z wiśni Barbados
Nawilżanie 
Lirene Dermoprogram


W lutym było u mnie marnie ze stosowaniem maseczek, bo zdołałam zaaplikować sobie tylko jedną -  brak czasu i przepracowanie robi swoje. Wieczorami już nie miałam siły na nic poza szybkim prysznicem i łóżkiem. W marcu postanowiłam to zmienić, i jak do tej pory udało mi się zużyć jedną, a w planach mam 2 kolejne - zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce ....



Informacje od producenta:
 Maseczka o aksamitnej konsystencji aktywuje proces intensywnego nawodnienia w głębokich warstwach skóry oraz trwale stabilizuje poziom wody w komórkach. Połączenie wiśni z Barbados oraz Glucamu i Alantoiny, wpływa na błyskawiczną i odczuwalną poprawę jędrności i elastyczności naskórka. Maseczka odbudowuje warstwę hydrolipidową, chroniąc skórę przed odwodnieniem i przed działaniem czynników zewnętrznych.
Skóra twarzy po niezwykle przyjemnym zabiegu z maseczką jest dogłębnie nawilżona, promienna i odświeżona.

Sposób użycia:
Raz lub dwa razy w tygodniu nałożyć maseczkę na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu i pozostawić do wchłonięcia. Nadmiar nie wchłoniętej maseczki usunąć płatkiem kosmetycznym. Dla uzyskania najlepszego efektu, przed zabiegiem należy zastosować peeling enzymatyczny Lirene dostępny w saszetce.

Skład:



Moja opinia:
Maseczka znajduje się w saszetce o pojemności 10 ml, taka ilość idealnie wystarczyła mi na 2 aplikacje.
 Zapach, jak na maseczkę dość dobrze wyczuwalny, ale przyjemny.
Zaskoczyła mnie niezwykle aksamitna, gładka konsystencja, przypominająca dość gęsty, treściwy krem.

Bardzo łatwo nakłada się na twarz, nie spływa z niej.
 Maseczkę trzymam na twarzy około 20-30 min, po tym czasie mam wchłoniętą niemal całą grubą warstwę, niestety zostawia tłusty film, który  usuwam wacikiem przed położeniem się spać (maseczki w większości robię wieczorem). 
No to teraz pora na efekty....a raczej ich brak. Maseczka nie sprawiła, że moja skóra stała się mega nawilżona. Nawilżenie owszem jest, ale mam wrażenie, że mój krem na noc działa podobnie. Nie zauważyłam również obiecanego przez producenta rozpromienienia i poprawy jędrności. U mnie po prostu się nie sprawdziła, ale czytałam, że niektóre blogerki są z niej zadowolone.
Maseczka nie uczuliła mnie, nie spowodowała podrażnienia ani nie "zapchała".

Używałyście tej maseczki??  
Macie jakieś swoje ulubione maseczki Lirene??

sobota, 9 marca 2013

ziarna kawy od Yves Rocher - żel pod prysznic

Żele pod prysznic to jedyne kosmetyki pielęgnacyjne, których zawsze mam w nadmiarze. W tej chwili mam ok 10 szt w zapasie i bardzo staram się ograniczyć tą liczbę do niezbędnego minimum, ale coś słabo mi idzie ;-)
Ten żel kusił mnie bardzo zapachem....ale czy faktycznie mi się spodobał - o tym za chwilę ...


Informacje od producenta:
Zapach, który pobudzi w Tobie energię! Pachnący żel pod prysznic brazylijskie Ziarna Kawy. Poczuj w swojej łazience intensywną woń świeżo zmielonej kawy... Rozkoszuj się nowym zapachem Jardins du Monde. Żel ma kremową konsystencję.

Skład:



Moja opinia:
Opakowanie to poręczna, dobrze leżąca w dłoni, niewielka, buteleczka o pojemności 200 ml, czyli troszkę mniej niż standardowych żeli pod prysznic. Ta mniejsza pojemność mi akurat nie przeszkadza - szybciej zużyję swoje żelowe zapasy :-) Buteleczka jest przezroczysta, dzięki czemu dokładnie możemy obserwować stopień zużycia żelu.  Zamykana jest na zatrzask, do którego niestety muszę się przyczepić, nie dość, że się bardzo ciężko otwiera, to jeszcze mam problemy z zamknięciem - trzeba  siłą docisnąć, aby dokładnie się zamknęło. To zamkniecie to ogromny minus tego opakowania.
Konsystencja żelu jest bardzo kremowa, żel gładko "sunie" po ciele, nie przecieka przez palce.
Kolor, jak dla mnie nie ma nic wspólnego z kawą, raczej przypomina krem jajeczny.
Bardzo dobrze się pieni i szybko spłukuje z ciała,
 Plusem jest to, że nie wysusza skóry, ale też jakoś wybitnie jej nie nawilża.
Zapach... i tu mam problem ...bo ja niestety, ale kawy w nim nie wyczuwam... owszem pachnie bardzo mocno, intensywnie...ale raczej nie kawą. Na początku bardzo mnie drażnił i niezbyt przypadł mi do gustu, z czasem się do niego przyzwyczaiłam, ale na kolana mnie nie rzucił i na pewno nie został moim zapachowym ulubieńcem.
Zapach jest na tyle mocny i wyrazisty, że przy dłuższym użytkowaniu może męczyć i przytłaczać. Ponadto dość długo utrzymuje się na skórze i przy każdym naszym ruchu możemy wyczuć jego nutkę.  Dlatego też uważam, że jest to zapach typowo zimowy, na lato niestety nie sprawdzi się - jest zbyt ciężki.
Wydajność średnia (wystarczył na 2-3 tyg regularnego używania), ale to pewnie moja zasługa, bo używałam go sporo na raz, no i jego mniejszej pojemności.

Jakie macie ulubione zapachy żeli pod prysznic z Yves Rocher,  a może są takie,
 które omijacie szerokim łukiem? 

piątek, 8 marca 2013

wyniki mini rozdania

Przed chwila skrupulatnie posprawdzałam wszystkie zgłoszenia, podliczyłam liczbę punktów, wpisałam do maszyny losującej i ....mam już wyniki.
Żeby nie przedłużać...oto, mam nadzieję, szczęśliwe zwyciężczynie


Dziewczyny gratuluję!!!

Przyślijcie proszę swoje dane do wysyłki na adres vladona@interia.pl

poniedziałek, 4 marca 2013

krem do rąk jabłko&cynamon Cztery Pory Roku



Krem do rąk glicerynowy
zmiękczająco - ochronny
Jabłko&Cynamon
Cztery Pory Roku
PharmaCF


Jestem maniaczką kremów do rąk - nigdy nie jest tak, żebym w domu miała jeden krem, zawsze znajdzie się ich co najmniej kilka. Dodatkowo bardzo trudno mi przejść obok półki z kremami i nie wrzucić czegoś do koszyka ...i tym sposobem mam otwartych 6 różnych kremów, które w tej chwili mają różny stopień zużycia - jak się skończą to pewnie wszystkie razem :-)  Bardzo lubię kremy o przyjemnym zapachu (najlepiej jakimś cytrusowym), i które nie pozostawiają tłustego filmu po aplikacji. Więcej wymagań nie mam. 
Dzisiaj opowiem Wam o kremie do rąk pachnącym jabłkiem i cynamonem.
Zapraszam do dalszej części wpisu.


Informacje od producenta:
Lekki krem polecany do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry dłoni. Dzięki delikatnej konsystencji szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze.
Intensywnie nawilża, odżywia, zmiękcza i wygładza naskórek. Zapach aromatycznego jabłka w połączeniu z orientalną nutą cynamonu tworzy idealną mieszankę, pobudzającą zmysły.

Skład:
aqua, glycerin, parafinum liquidum, cetearyl alcohol, stearic acid,cyclopenthasiloxane, glyceryl stearate. peg-100 stearate, triethanolamine, polyacrylic acid, parfum, ceteareth-20, panthenol, allantoin,phenoxyethanol,methylparaben,ehtylparaben,propylparaben,peg-8,tocopherol,ascorbyl palmitate, ascorbic acid, citric acid, limonene, benzyl salicilate, linalool, citral, coumarin

Moja opinia:
 Miękka tubka o pojemności 130 ml, nie będzie problemu z rozcięciem jej i wydostaniem resztek kosmetyku. Zamykana na zatrzask, utrzymana w kolorystyce beżu, co miało nawiązywać do cynamonu, osobiście wolałabym żeby szata graficzna bardziej nawiązywała do jabłek.
Krem ma kolor biały.

Zapach, no niestety, sztuczny bardziej cynamonowy niż jabłkowy, mocny i intensywny, więc idealny na zimę.  Utrzymuje się na skórze przez jakiś czas, chociaż z każdą upływającą minutą słabnie, ponadto przy częstym stosowaniu może zmęczyć. Sama mam problem z określeniem czy zapach mi odpowiada czy nie...krem dostałam, podejrzewam, że sama, raczej, bym po niego nie sięgnęła. 
Krem ma gęstą, a jednocześnie lekką konsystencję , nie jest tłusty, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu na dłoniach. 

Krem po aplikacji wygładza skórę, która staje się miękka i przyjemna w dotyku, nawilża, ale raczej tylko powierzchownie i krótkotrwale.
Wydajny już niewielka ilość wystarczy na posmarowanie całych dłoni.

Podsumowując:  dobry krem do codziennej pielęgnacji,  jednak przy bardzo suchych dłoniach się nie sprawdzi

A Wy jakie macie ulubione kremy do rąk??
 Kupujecie serie limitowane czy raczej zostajecie przy swoich ulubieńcach??

piątek, 1 marca 2013

denko luty 2013


Jakoś słabo mi poszło zużywanie kosmetyków w lutym, ale bardzo cieszy mnie fakt, że w tym miesiącu zakończyłam zużywanie próbek i w tym  momencie nie posiadam ani pół próbki jupiiiii Poza tym w styczniu pootwierałam dużo nowych kosmetyków, więc ich zużywanie troszkę mi zajmie.

Tak się prezentują moje wyrzutki z miesiąca lutego:


Dokładniej i bliżej przyjrzyjmy się tym zużyciom:






Żel pod prysznic Mariza z edycji świątecznej o zapachu granatu, oprócz fajnie wyglądającego opakowania niczym mnie nie zachwycił; więcej o nim tutaj


















Szampon przeciwłupieżowy dziegieć& vecorexin protective
Mrs.  Potter's - lubie kosmetyki do włosów tej firmy, ale niestety ten szampon zupełnie sobie nie poradził z problemem łupieżu; więcej o nim tutaj


Peeling do ciała Kruidvat - miałam dwa rodzaje, poprzedni zużyłam w styczniu, o obu można poczytać tutaj 















Balea balsam do ciała o zapachu wiśni i migdału - średnio przypadł mi do gustu głównie za sprawą zapachu; więcej o nim tutaj

Lirene krem ujędrniający biust - świetny i naprawdę działający, niestety cena nie zachęca do zakupu; pełna recenzja tutaj















Bielenda Esencja Młodości nawilżający krem - koncentrat  na pierwsze zmarszczki na noc 30+
pełna recenzja tutaj, w skrócie: bardzo polubiłam ten krem, dobrze nawilżał i odżywiał  












HydraLift krem- mat antyoksydacyjny na dzień Cashmare Care Dax Cosmetics; to już 2 ostatnie próbki tego kremu, a miałam ich koło 20

Loreal Nutri Gold nawilżająca terapia odżywcza na dzień - krem kompletnie nie dla mnie, wywołał momentalny wysyp czerwonych krostek

Bandi Gold Philosophy eliksir młodości - saszetka dużo większa niż standardowo, a w środku kosmetyku ledwo na jedno użycie  echhh









I rzutem na taśmę, ostatniego dnia lutego udało mi się dokończyć maseczkę, dlatego nie ma jej na zdjęciu zbiorczym. Maseczka redukująca pierwsze zmarszczki Dermo Minerały
pełna recenzja tutaj, 
całkiem przyjemna maseczka, świetnie wygładza i matowi skórę













Blogger news

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...