Obserwatorzy

sobota, 29 marca 2014

lawendowa kuracja do stóp (Evree)

Lawendowa kuracja do stóp
 złuszczający peeling
i
regenerująca maseczka
Home SPA
Evree 



Bardzo lubię, od czasu do czasu, zaaplikować moim stopom jakiś ładnie pachnący i relaksujący duet. Wtedy nie tylko moje stopy odpoczywają, ale również ja mam chwilę dla siebie. Ostatnio pisałam Wam o  saszetkowcu z Bielendy, który sprawdził się całkiem przyzwoicie. A dzisiaj przyszedł czas na kolejny taki duet, a mianowicie Lawendową Kurację Evree. Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii o tym zestawie zapraszam do dalszej części wpisu.







Informacje od producenta:
Formuła złuszczającego peelingu do stóp: kwasy AHA mają bardzo dobrą zdolność penetracji w głąb skóry oraz silne właściwości złuszczające. Dzięki zawartości lanoliny i wosku pszczelego wspomaga odnowę i regenerację skóry. Urea nawilża i pozostawia stopy niezwykle miękkie oraz aksamitnie gładkie. Zawarty w preparacie naturalny lawendowy olejek eteryczny ma działanie bakteriobójcze i grzybobójcze, łagodzi podrażnienia oraz działa odświeżająco i relaksująco.
Formuła maseczki: dzięki dużej zawartości mocznika błyskawicznie zmiękcza i nawilża suchą i szorstką skórę stóp. Olejek migdałowy odżywia i uelastycznia skórę. Dodatek pantenolu, alantoiny i witaminy E regeneruje i wygładza skórę. Olej canola ma wysokie właściwości ochronne, przeciwzapalne oraz neutralizuje wolne rodniki. Naturalny eteryczny olejek lawendowy działa odświeżająco i przeciwbakteryjnie


Sposób użycia:

peeling: na umytą i wilgotną skórę nanieść niewielką ilość peelingu, masować kulistymi ruchami, a następnie spłukać wodą.  Dla uzyskania optymalnego efektu zalecane regularne stosowanie 1-2 razy w tygodniu.
maska: wmasować w suchą skórę stóp. Stosować 1-2 razy w tygodniu.



Skład:





Moja opinia:

Duet ten kupujemy w dwóch połączonych ze sobą saszetkach. W każdej z nich znajduje się 7 ml produktu. Saszetki są odpowiednich rozmiarów, dlatego też bardzo łatwo wydobyć z nich kosmetyk, dodatkowo to zadanie ułatwia nam wcięcie w boku opakowania. Kolorystyka opakowania bardzo ładna, żywa, rzucająca się w oczy na sklepowej półce.

Cały zabieg rozpoczynamy od wykonania peelingu.

Peeling jest w kolorze błękitnym, co nie ukrywam było dla mnie zaskoczeniem, bo raczej spodziewałam się koloru fioletowego.
Zapach zachwycający, był mocny, intensywny, lawendowy - przynajmniej tutaj nie było zaskoczenia.
Konsystencja tego peelingu jest gęsta dzięki czemu kosmetyk świetnie rozprowadza się po stopach, nie ucieka z nich i nie spada.



W kremowej bazie zanurzone są białe i niebieskie drobinki ścierające, które są bardzo ostre i świetnie sobie radzą z przygotowaniem stóp do nałożenia maski. Drobinki nie rozpuszczają się podczas masażu i nie tracą swojej mocy.
Stopy po jego zastosowaniu są miękkie, odświeżone i pachnące.
Kremowa baza sprawia, że peeling nie wysusza stóp, a nawet powiedziałabym, że po jego wykonaniu możemy pominąć nakładanie kremu czy maski. Ja jednak używam takie duety na raz dlatego, zaraz po zastosowaniu peelingu, zabrałam się za nałożenie maski.


Maska ma już dużo rzadszą konsystencję od peelingu, jednak dobrze trzyma się stóp, nie spływa z nich.

Maska  przepięknie pachnie lawendą, jednak jest to zapach o wiele mniej intensywny niż w przypadku peelingu.


Po zastosowaniu maski moje stopy stały się miękkie, gładkie, a przy tym świetnie nawilżone

Jedynym minusem tego duetu jest długi czas wchłania się maski. Dlatego też proponuję używać jej na noc, wtedy można założyć na stopy bawełniane skarpetki i na drugi dzień cieszyć się pięknymi, zadbanymi stopami.


Podsumowując: świetny duet na wieczorny relaks. Na pewno skusze się na pełnowymiarowe opakowania (jeśli takie znajdę).


Lubicie kosmetyki Evree?? 
Miałyście okazję ich używać??

wtorek, 25 marca 2014

zakupy: styczeń/luty/marzec 2014


Od listopada zeszłego roku wprowadziłam drastyczny zakaz kupowania nowych kosmetyków. Trzymałam się dzielnie do lutego. W lutym i marcu nie wytrzymałam i kupiłam co nie co, oczywiście wszystko bardzo  potrzebne i w super hiper promocjach ;-)


Styczeń zakupowo przedstawiał się u mnie tak:

Tak, jestem z siebie dumna, bo kupiłam tylko płyn micelarny Ava. Płyn zastąpił poprzednika, który się skończył i już jest w użyciu.

Niestety w lutym przybyło już całkiem sporo nowych kosmetyków:


*peeling do ciała o zapachu mango The Body Shop (mam już masło z tej serii)
*odżywka do włosów Pantene
*zmywacz do paznokci Isana
*peeling do twarzy Mariza
*róż do policzków Mariza
*lawendowa sól do kąpieli Mariza
* kulka Adidas
* 3 saszetki maseczek z Avonu (prezent)
*próbka wody toaletowej Avon (prezent)
*błyszczyk Mariza (prezent)



Marzec też obfitował w nowe kosmetyki echhhh

*olejek do kąpieli Bielenda
* woda różana Dabur
*kosmetyczka
*suchy szampon Farmona
*pilniczek do paznokci
* serum z wit. E na noc The Body Shop
*próbka peelingu cytrynowego Ekoa (prezent)
*odlewka peelingu z kawą brazylijską Avon (prezent)
*odsypka soli do kąpieli Ekoa (prezent)
*peeling do ciała żurawinowa odbudowa Ekoa
*masło do ciała żurawinowa odbudowa Ekoa


No i to by było na tyle :-)
Niby nie dużo, ale jakieś tam zapasy mam, więc nawet tego nie powinnam kupować.
Zobaczymy jak będzie wyglądał kwiecień pod względem zakupów. Trzymajcie kciuki żebym za bardzo nie poszalała.

Czego jesteście najbardziej ciekawe z moich nowości ??

poniedziałek, 24 marca 2014

rozdanie wygrywa .....

Zliczenie zgłoszeń do rozdania troszkę mi zajęło, ale w końcu się z tym uporałam :-)
 
Dla przypomnienia do wygrania był taki oto zestaw kosmetyków
 


 
 
A szczęśliwą (mam nadzieję) zwyciężczynią zostaje
 
 

 
 InfallibleLifestyle z bloga http://infalliblelifestyle.blogspot.com/


Gratuluję!!!

poproszę dane do wysyłki na adres vladona@interia.pl

sobota, 22 marca 2014

masło do ciała o zapachu jeżyny i maliny (Farmona)

Masło do ciała 
Jeżyna & Malina 
Tutti Frutti
Farmona


Masła do ciała stały się moimi ulubieńcami w kategorii kosmetyków do pielęgnacji ciała. A jak do tego jest ono firmy Farmona, to  mogę się spodziewać, że zapewni mi rozkosz nie tylko dla ciała ale także dla zmysłów. A to dlatego, że jestem zakochana w połączeniach zapachowych tej firmy.





Informacje od producenta:
Orzeźwiająca jeżyna i słodka, soczysta malina wraz z zawartymi  w maśle fitoendorfinami – cząsteczkami szczęścia, szybko przywracają siły, doskonały nastrój i chęć do działania. Dzięki zawartości masła Karite głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Pozostawia na skórze soczysty zapach dojrzewających w słońcu owoców, przywraca radość i odprężenie.

Skład:
Aqua (water), Butyrospermum parkii (shea) butter, Ethylhexyl stearate, Paraffinum liquidum (mineral oil), Cetearyl alcohol, Ceteareth-20, Glycerin, Glyceryl stearate, Sodium acrylate/sodium acryloyldimethyltaurate copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Parfum (fragrance), Cera alba (beeswax), Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Xanthan gum, Disodium edta, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, Bha, CI 16255, CI 42090.

Moja opinia:

Masło, jak widać, znajduje się w  niskim, szerokim plastikowym słoiczku o pojemności 275 ml. Taka forma opakowania sprawia, że bez problemu nabieramy kosmetyk na dłonie i  możemy go zużyć do ostatniej, przysłowiowej,  kropelki.Ogromny plus dla producenta za zabezpieczenie w postaci sreberka, dzięki temu mam pewność, że produkt jest świeży, a wszystkie jego właściwości zachowane.
Szata graficzna opakowania bardzo letnia, kolorowa, optymistyczna, przyciągająca wzrok.


Masło ma kolor jasnoniebieski. Osobiście bardzo lubię jak kosmetyk ma inną barwę niż biała, zdecydowanie chętniej wtedy po niego sięgam.
Wielkim atutem tego masła jest zapach. Jest on  słodki, owocowy i bardzo przyjemny. Chociaż przy dłuższym użytkowaniu może być nieco męczący. Długo utrzymuje się na skórze. A piżama pachnie jeszcze przez cały następny dzień :-)


Konsystencja maślana, gęsta, zwarta - chociaż sporo luźniejsze niż masło Green Pharmacy. Bardzo dobrze się rozprowadza na skórze, nie tworzy smug, ale pozostawia lekką, otulającą zapachem warstwę na ciele. Masło szybko się wchłania, więc bez obawy można się po kilku minutach ubrać.


Masło, na mojej normalniej skórze, świetnie się sprawdziło. Dało jej odpowiednie nawilżenie i odżywienie. Przy regularnym stosowaniu moja skóra nie domagała się dodatkowego nawilżenia.

Myślę, że to masło, ze względu na słodki zapach,  będzie bardziej odpowiednie  na sezon jesień/zima. Ja używałam go na przemian z balsamem malinowym Soraya i muszę przyznać, że jak skończyłam oba te kosmetyki było mi troszkę za słodko, dlatego dla odmiany sięgnęłam po limonkowy krem do ciała, który ma lekki, orzeźwiający zapach.
Cena: ok 13 zł, ale często są w promocji


Lubicie kosmetyki Farmony??
Jaki jest wasz ulubiony zapach??

niedziela, 16 marca 2014

kosmetyki w minidawkach IVR

Żel "Lifting efekt" 
z kwasem hialuronowym 



Krem Lifting pod oczy 
z Witaminami C i E

Kosmetyki w Minidawkach
IVR


Przyznam szczerze, że z kosmetykami tej firmy spotykam się po raz pierwszy. Jak dotąd nie miałam okazji ich używać, dlatego widok tych saszetek wśród prezentów na Spotkaniu Blogerek w Zamościu bardzo mnie ucieszył i sprawił, że ochoczo zabrałam się za testowanie tych kosmetyków. Niestety już z mniejszym entuzjazmem siadałam do ich recenzji. A dlaczego? Odpowiedź znajdziecie poniżej.




Informacje od producenta:
Kosmetyki IVR to wyjątkowa seria kuracji w minidawkach, która sprosta oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających kobiet.
Przebadane dermatologicznie szwajcarskie produkty to gwarancja najwyższej jakości w mini cenie. Płacisz za zawartość, a nie za opakowanie.

Żel "Lifting efekt" nadaje twarzy bardziej zrelaksowany wygląd, wyrównuje drobne zmarszczki i ożywia skórę dodając jej wyjątkowego blasku. Szczególnie polecany na wyjątkowe wieczory i ciężkie poranki. Aktywne składniki zawarte w żelu gwarantują efekt natychmiastowego "liftingu", a wyjątkowe połączenie szwajcarskiej formuły z działaniem nawilżającym kwasu hialuronowego przywraca skórze utracony blask i jędrność.

 Krem lifting pod oczy już po pierwszym zastosowaniu zapewnia wyraźne wygładzenie skóry okolic oczu i efekt "lekkich" powiek. Znacznie zmniejsza widoczność cieni i obrzęków. Sepilifit R lipoaminokwas pochodzenia roślinnego wzmaga wytwarzanie kolagenu chroniącego skórę przed starzeniem się i przywraca jej naturalną witalność.



Sposób użycia:

Żel "Lifting efekt": aby osiągnąć najlepsze efekty należy nanieść żel na oczyszczoną twarz i szyję i wmasować go w skórę aż do całkowitego wchłonięcia. Następnie należy nałożyć na twarz warstwę zazwyczaj używanego kremu i wykonać makijaż.  Stosować rano i/lub wieczorem, w miarę potrzeby. 

Krem lifting pod oczy:  dla osiągnięcia najszybszego efektu można zastosować "terapię szokową": należy nałożyć grubą warstwę produktu na dolne i górne powieki, pozostawić na 10 min, po czym usunąć nadmiar kremu. Zakończyć kurację delikatnym masażem zaczynając od wewnętrznego i przesuwając się ku zewnętrznemu kącikowi oka. Dla osiągnięcia długotrwałych efektów poleca się stosowanie kremu przez okres dwóch tygodni rano i/lub wieczorem aplikując krem na oczyszczoną skórę.

Skład:
Żel "Lifting efekt"

Krem lifting pod oczy


Moja opinia:

Oba kosmetyki znajdują się w wygodnych saszetkach z aplikatorem. Taka forma aplikacji jest bardzo przyjemna ponieważ po użyciu produktu zatykamy otwór małym koreczkiem i mamy pewność, że reszta kosmetyku nam nie wyschnie, nie dostanie się do niej powietrze czy bakterie. Oba opakowania mają  pojemność 15 ml , która według informacji producenta  ma wystarczyć na 10 aplikacji w przypadku żelu, a na 15 w przypadku kremu pod oczy. U mnie oba kosmetyki wystarczyły na znacznie więcej użyć, także wydajność mają bardzo dobrą.



Krem lifting do twarzy ma  bardzo delikatny, powiedziałabym nawet, że bardzo mało wyczuwalny zapach.
Konsystencja tego produktu jest żelowa, ale dość rzadka, w kolorze lekko różowym.



Po aplikacji należy wykonać delikatny masaż twarzy, aby żel się wchłonął. Następuje to dosyć szybko nie pozostawiając klejącej czy tłustej warstw, której obawiałam się najbardziej. 
Po wchłonięciu go skóra jest lekko napięta i wygładzona. Niestety na mojej skórze efekt liftingu jest bardzo znikomy,  a co za tym idzie nie spłyca i nie wygładza  zmarszczek, nawet tych najmniejszych, a tylko delikatnie "ściąga" skórę. Być może lepiej się sprawdzi u młodszych osób, dla mnie jako osoby 30+ efekt liftingu okazał się za słaby.
Żel lekko nawilża skórę, po jego zastosowaniu nie odczuwałam potrzeby nakładania kremu na twarz. 
Świetnie  nadaje się pod makijaż - nałożony na niego podkład nie roluje się, nie tworzy smug i plam.  

Kosmetyk ten nie spowodował u mnie szybszego wydzielania sebum, ani wysuszenia skóry.

**********************

Krem lifting pod oczy niestety nie przypadł mi do gustu i strasznie się męczyłam, żeby go zużyć w całości. A to wszystko za sprawą drobnych grudek, które są widoczne i wyczuwalne pod palcami. Właśnie przez te ziarenka krem wygląda jak "zważony" i niestety nie jest to miłe ani przy aplikacji ani wizualnie.


Krem ma kolor biały.
Jest bezzapachowy, za co ogromny plus.
Konsystencja kremowa, zwarta, ale bardzo łatwo aplikuje się w okolice oczu. Krem nie powoduje łzawienia, pieczenia ani nie podrażnia 
Wchłania się długo, dla mnie jednak zbyt długo, abym mogła go stosować rano, dlatego  używałam go tylko na noc, kiedy to mógł spokojnie działać tyle czasu ile chciał.
Niestety jedyny efekt jaki zauważyłam, podczas stosowania tego kremu, to nawilżenie okolic oczu. Krem nie rozjaśnił mi cieni pod oczami, na co po cichu liczyłam.
 Krem nie powoduje łzawienia, pieczenia ani nie podrażnia delikatnej skóry w okolicach oczu.



Cena: ok 12-13 zł 
Dostępność: Rossmann, internet


Podsumowując: ani żel, ani krem pod oczy nie sprawdziły się u mnie na tyle dobrze, żebym miała ochotę sięgnąć po nie ponownie.

Znacie kosmetyki IVR??

czwartek, 13 marca 2014

Holiday Dream na paznokciach

Holiday Dream 
nr 211
Top Flex
Pierre Rene

Ostatnio lakiery do paznokci  nie są częstym gościem na moim blogu.  Zazwyczaj maluję paznokcie wieczorem, żeby na drugi dzień w pracy prezentowały się pięknie. I tym sposobem nie bardzo mam możliwość zrobienia zdjęć, które nadawałyby się do pokazania.
Lakier Holiday Dream był moim ulubieńcem. Bardzo często gościł na moich paznokciach latem, ale również jesienią sprawdzał się całkiem dobrze.
Buteleczka szklana, nieco kanciasta, dosyć wysoka. Pojemność 11 ml - strasznie dużo, dlatego lakier towarzyszył mi przez 3 sezony, aż w końcu wylądował w lutowym denku.


Pomimo wielkiej sympatii dla koloru tego lakieru, niezbyt polubiłam pędzelek. Jest on długi i cienki, a jego włoski są jakby plastikowe i lubią się rozwarstwiać.
Konsystencja dosyć rzadka, lejąca, wymagająca pewnej wprawy, bo lakier potrafi rozlać się po skórkach.Jednak wszystko jest dla ludzi i kiedy w końcu nauczyłam się go używać, nic takiego już się nie zdarzyło. A z każdym kolejnym sezonem odrobinę gęstniał i zbliżał się do ideału :-)

Do pełnego krycia wystarczyły mi 2 grubsze warstwy.


Lakier ma przepiękny kolor!!! Jest to koral, ale w zależności od światła, wpadający w róż lub pomarańcz. Uwielbiam takie cudaczki :-) Szkoda, że aparat nie jest w stanie uchwycić jego zmieniających się odcieni.


Trwałość, u mnie standardowo, 2-3 dni bez lakieru nawierzchniowego.

Podsumowując: kolor idealny dla mnie, świetnie się sprawdza latem, pięknie podkreślając opaleniznę i nawet paskudny pędzelek nie jest w stanie mnie do niego zniechęcić.


Lubicie lakiery Pierre Rene??
Jakie kolory najczęściej goszczą na Waszych paznokciach??

środa, 12 marca 2014

Blogerski Dzień Kobiet w Chełmie - upominki

Po sobotnim spotkaniu moja łazienkowa półka wzbogaciła się o kilkanaście nowych kosmetyków. Część z nich już jest w użyciu, część niestety będzie musiała chwilkę poczekać na swoją kolej.
 
 
Lista firm, które zgodziły się uprzyjemnić nam spotkanie:
 
 
 
 
 
 
 
A teraz po kolei pochwalę się co dostałam i co wkrótce będę testować :-)
 
 
 
 


 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Zainteresował Was jakiś kosmetyk??
O czym chciałybyście poczytać??
 
 
 
 
 
 


poniedziałek, 10 marca 2014

Blogerski Dzień Kobiet w Chełmie

W minioną sobotę miałam zaszczyt uczestniczyć w Blogerskim Dniu Kobiet w  Chełmie. Wielkie i ogromne podziękowania należą się Klaudii za perfekcyjną organizację i wspaniałą atmosferę.  Takie spotkania to dla mnie wielka frajda i radość. Wspaniale raz na jakiś czas spędzić wspólnie kilka chwil i porozmawiać o tym co nas fascynuje, a przy okazji bliżej się poznać.

Autorką naszego przepięknego logo jest Karolina, do kompletu miałyśmy również prześliczne przypinki (pokażę w następnym wpisie) 

A teraz kilka fotek ze spotkania, które ""podkradłam" Klaudii i Natalii



Nasze spotkanie umilił nam Pan Jacek z Futurosy, który zrobił nam ogromną niespodziankę i wręczył każdej z nas różyczkę :-)

Tej fotki nie mogło zabraknąć ;-) Ja i Pan Jacek :-)
Pan Jacek poopowiadał nam o firmie, swoją drogą jeszcze nie słyszałam, żeby mężczyzna tak pięknie i fachowo opowiadał o kosmetykach. 
Przywiózł też ze sobą pokaźnych rozmiarów pudła, a w nich ogrom kosmetyków, które oczywiście mogłyśmy podotykać, powąchać, wypróbować - uwielbiam ten moment. Przyznam szczerze, że zakochałam się w pędzlach La Rosa - są takie mięciutkie i przyjemne w dotyku, ze ciężko mi było się od nich oderwać. 

  



I na koniec kilka kompromitujących fotek, które dowodzą, że na spotkaniu bawiłam się genialnie:-)




Bardzo dziękuję Wam dziewczyny za wspólnie spędzony Dzień Kobiet :-) I mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mogły się spotkać i porozmawiać :-) 

Blogger news

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...